10 listopada 2017

Impact Wrestling - 09.11.2017 - omówienie odcinka

Witam, witam, raportów jak nie ma tak nie ma, ale może taka formuła będzie pasować. W sumie to się zastanawiam ile osób czyta opisy walk, a nie tylko tłumaczenia segmentów i ocenę starć tak jak ja to robię. Jesteśmy już po BFG, gala była tak emocjonująca jak Mahabali Shera w ringu, ale to już historia. Pora na nowe historie, rywalizacje i nowych mistrzów.
Zaczęliśmy od proma mistrza Impact Wrestling Global, którym jest oczywiście Eli Drake. Nie powiedział on właściwie rzeczy istotnych. Jest sobie mistrzem, obronił pas, trash talk i te sprawy. Mimo tego dobrze się tego słuchało. Widać, że ten gość chce być mistrzem, a nie tylko trzymać pas w swojej szatni i cieszyć się samemu z bycia czempionem. Obrażał on Kanadę, aż przerwał mu Petey Williams, który próbował namówić Drake'a na walkę o pas. Eli powiedział, że to niezły pomysł, ale do starcia może dojść najszybciej za tydzień, bo dzisiaj ma on dzień wolny. Williams uznał, że to uczciwe, ale dowalił mistrzowi oraz Adonisowi, który próbował powstrzymać rywala. Powiem, że w całości wypadło to ok, Eli potrzebuje rywala na raz, a potem go odprawi podkreślając rolę heela.


Matt Sydal def. Sonjay Dutt - 15.35 via Pinfall (***)

Niezły popis aczkolwiek czuję, że tych panów stać na więcej. Sydal skupiał się na osłabianiu nogi rywala, który odpowiadał klasycznymi dla siebie uderzeniami. Matt wygrał tutaj czysto po Air Sydal i po walce pojawił się EC3. Uznał on, że chce tylko pogratulować koledze, który jednak w każdym momencie zawodzi. Pokonał Lashleya, ale pasa wagi ciężkiej już nie zdobył. Na BFG też zawiódł co raczej tylko potwierdza, że Sydal nie jest tak dobrym gościem jak Ethan. Carter wrócił do roli prawdziwego heela co mi się podoba. No i w końcu pas Impact Grand może zyskać na wartości. Wątpię, że Matt zostanie mistrzem, ale jak dla mnie powinien bujać się on z większymi panami, a nie jakimś Calebem Konleyem. Interesującym faktem było to, że przez chwilę komentował Jimmy Jacobs, który podczas BFG pełnił rolę producenta. Gość chyba na dłużej zostanie w IW co wcale nie będzie takie złe.


GHC Heavyweight Championship Match - Eddie Edwards def. El Hijo de Fantasma - 9.07 via Pinfall (***1/2)

To było coś. Pomysł z walką o główny pas NOAH jest według mnie doskonały zarówno dla NOAH jak i IW. Obie federacje zyskują dzięki temu na rozgłosie, a dzięki dobremu poziomowi walki zyskują też na reputacji. Taka współpraca jest według mnie naprawdę dobra, bo widać, że każdy występuje u każdego i nie ma żadnego układu pasożytniczego. El Hijo wrócił do roli face'a i to jest dobre. Liczę na to, że gość będzie więcej znaczył w federacji, no zna język oraz ma umiejętności. Eddie natomiast stał się taką nagrodą dla IW, która pojawia się raz na jakiś czas, ale to też nie jest źle, bo po co ma on przegrywać z Fallahami Bahhami skoro może być mistrzem GHC. Polecam obejrzeć jego starcie, któremu nie brakowało fajnego tempa jak i chwili dramaturgii.


OVE def. Ray Steele, Phil Atlas & Burke - 2.00 via Pinfall

Dobry, dominujący squash, tak to powinno wyglądać. Razem z OVE był Sami Callihan, który pomógł braciom w wykonaniu Avalanche Cuttera. Zaraz po wygranej zjawili się członkowie LAX, którzy wygonili mistrzów i pokazali, że rywalizacja z OVE jeszcze się nie zakończyła.


Hakim Zane - zwycięzca Global Forged chciał porozmawiać z MacKenzie, ale pozbył się go Johnny Impact, który szukał El Patrona. Zastanawia mnie czy Hakim coś osiągnie w IW czy będzie zwykłym jobberem. 


Allie def. KC Spinelli - 7.13 via Pinfall (**1/2)

Solidne, ale mało szczególne, bo odbyło się to podczas eventu BCW. Allie wygrała po DVD oraz powiedziała, że za tydzień jej przyjaciółka Gail Kim wygłosi przemówienie i to ona będzie ją wspierać. Można się spodziewać oddania pasa przez Gail.


Johnny Impact dorwał Alberto El Patrona, który siedział sobie w gustownym czerwonym dresie z Adidasa. Żartuję, gustowny to on wcale nie był. Panowie walczyli ze sobą na zapleczu i rykoszetem oberwali między innymi Braxton Sutter oraz Caleb Konley. Panowie zajęli się sobą, Impact i El Patron wyszli na ulicę aby tam zająć się swoimi sprawami. Alberto stwierdził, że pas mistrza świata jest jego i po tych słowach wrócił z rywalem do budynku. Ogólnie to spodziewałem się krótkiego brawlu, ale on trwał z 20 minut! Nie ma tu za bardzo co opisywać, może uwagi warty jest skok Johnny'ego z jakiegoś mniejszego budynku na Alberto jak i ochronę. Panowie uznali, że trzeba jeszcze pobić się w okolicach ringu. Meksykanin raczej zwyciężył brawl i uznał, że to jego federacja. Nie ma pasa przez IW oraz ludzi nią sterującą. Skoro ludzie chcą zobaczyć walkę jego z Impactem to taką dostaną. A to przepraszam co oni robili od dwudziestu minut? Tak czy siak El Patron nie wywiązał się ze słów. Impact wziął pod niepewność słowa Alberto mówiące, że jest on dumą Meksyku i obraził jeszcze godność oponenta, który się zdenerwował i załatwił mistrza AAA. To byłoby ok gdyby trwało z pięć minut, ale nie dwadzieścia.


I to tyle, jak dla mnie wypadło to solidnie, bo dostaliśmy dwie fajne walki, coś tam się powoli kręci i blamaż po BFG zaczyna mi już tak nie doskwierać. 



1 komentarz:

  1. Ogólnie bardzo ciekawy Impact walki godne oglądania oby takich więcej.

    OdpowiedzUsuń